Abraham Krzepicki

A revisionist safe space
User avatar
Stubble
Posts: 2847
Joined: Sun Dec 08, 2024 10:43 am
Location: 5th Circle of Hell

Re: Abraham Krzepicki

Post by Stubble »

I'll dig. Welcome change from the stuff I've been looking at. Much better to find some signs of life, and be able to build a temporal cross reference than to be researching the Nazi Doctors.

Thanks Archie, this is much appreciated!
If I were to guess why no t4 personnel were chosen to perform gassing that had experience with gassing, it would be because THERE WERE NONE.
p
pilgrimofdark
Posts: 219
Joined: Sat Aug 09, 2025 7:46 pm

Re: Abraham Krzepicki

Post by pilgrimofdark »

The Ringelblum Archive has a whole volume on Letters from the Shoah, translated into English.

This one is from Hersz/Hersh Lepak - ARG II 383 (Ring II/273/2). It's Document 110 (strona 218) in the Letters volume, although I'm grabbing a slightly different translation.
Treblinka, October 5, 1942

Dear wife!

I have been in Treblinka since August 31, 1942 and am healthy. I am employed in the camp workshop as a carpenter. How is your health? Write me also on whether the parents are healthy as well.

Affectionate regards and kisses to you all.
The fact that he didn't mention the mountains of corpses or the homicidal chlorine chambers is taken as proof that they existed but were simply too horrific for him to acknowledge.

Yes, that is seriously the argument on this letter.

It's only once people escape from Treblinka and make it back to the Ringelblum group that they start to remember "the Doll," Bary the dog, the steam chambers, etc.
Last edited by pilgrimofdark on Fri Dec 12, 2025 2:38 am, edited 1 time in total.
User avatar
Stubble
Posts: 2847
Joined: Sun Dec 08, 2024 10:43 am
Location: 5th Circle of Hell

Re: Abraham Krzepicki

Post by Stubble »

I know this stays from topic a little, I'm curious though, are there any other 'forest jews' that gave accounts to the red army? Surely that one fellow wasn't the only one.
If I were to guess why no t4 personnel were chosen to perform gassing that had experience with gassing, it would be because THERE WERE NONE.
p
pilgrimofdark
Posts: 219
Joined: Sat Aug 09, 2025 7:46 pm

Re: Abraham Krzepicki

Post by pilgrimofdark »

For Treblinka, Jakub Dab/Domb also said in his Red Army interrogation, "I remained in the camp until August 1943, and during the camp uprising on August 2, 1944 [a typo in the transcript of his interrogation], I escaped with other Jews and hid in the forest for 11 months until the arrival of the Red Army."

Several others said they escaped into the forest, then found a local Pole to live with.

Dab remembers Wiernik, but gets confused during his book report on YIT.
s
szlafrok
Posts: 7
Joined: Sun Oct 12, 2025 8:13 pm

Re: Abraham Krzepicki

Post by szlafrok »

pilgrimofdark wrote: Sun Nov 23, 2025 7:17 pm I'll post an annotated bibliography of what we've found on Krzepicki so far.

Krzepicki, Abraham. “Account of a Treblinka escapee.” Warsaw Ghetto, December 1942. Originally published as Relacja uciekiniera z Treblinki. ARG II 378. Center for Jewish History. https://cbj.jhi.pl/documents/727956/0/.

This is a 16-page handwritten document written in Polish by multiple people. It contains a map and map key. The "December 1942" date is approximate, as the archive only says "after December 1942."
I have made a transcript for this text. I think it is no longer a question that several hands are at work here. Others have pointed out the characteristics of the writing itself - slanting left vs. slanting right, open loops vs. closed, one writer uses : or = to signify hyphenation, while the other uses the more common dash -, etc. It turns out there is a grammatical tick at play that makes it almost certain two minds are at work. The second writer, whom I have noted as writer “B”, is responsible for the majority of the text here. He (or she) uses a non-standard declension for the personal pronoun 1st-person singular accusative:“mnię”, and he does so in every instance possible. There is an archaic form “mię”, however the standard form is “mnie”. Writer B has somehow learned or created a hybrid form: “mnię”. (I have added an image with the declension.) The first writer correctly uses the standard “mnie” in the two places where his text would require it for accusative. Both writers otherwise decline the pronoun correctly in the other cases, including one sentence where writer B uses genitive correctly, and accusative in the idiosyncratic “mnię”: “Rezygnacja i apatia nie miały do mnie [gen./dopełniacz] przystępu ale opanowała mnię [acc./biernik] szalowa, bezsilna rozpacz.” Writer B uses the odd form more than a dozen times, and never uses the correct “mnie” for situations requiring accusative.

A person’s handwriting can vary due to many conditions, but their understanding of grammar will not.

I wondered if the “mnię” was characteristic of some dialect, but I was not able to find anything on that.

I have tried to render the text as I see it written. In places I have indicated spelling or grammar corrections and I have noted all the mnie/mnię instances for both writers. I tried not to get too wrapped up with spelling or grammar mistakes, but I feel like writer B’s old Polish teacher would probably have had a few words to say.

I did not try to analyze similarities to any other texts, but it stuck me that Krzepicki mentions a transport from Międzyrzec similar to that reported by Wiernik.

Wiernik: “Na rampie wyładowywano nowoprzybyły transport z Międzyrzeca. Trupy stanowiły za 80%. Powodem śmierci był chlor wpuszczony przez Niemców do wagonów.”

Krzepicki: “Transport pochodził z Międzyrzeca. Wagony były pełne uduszonych. Języki trupów wywieszone, wargi białe, oczy wyłażące z orbit.”

Here begins the text. It starts on page/strona 2 using the numbers in the CBJ document linked above.

[strona 2] [WRITER “A”]
W okresie wysiedlenia pracowałem w fabryce miodu sztucznego “Palma” w charakterze dozorcy nocnego. Łudząc się przeświadczeniem że praca w fabryce chroni mnie [acc.] przed wysiedleniem wyprowadziłem się ze mego mieszkania na Nowolipiach i stale przebyłem na fabryce.
Dnia 25 sierpnia podwórze fabryczne zostało otaczane i zablokowane. Na podwórzu naszym mieścił się szop wyrobów słomianych pf. [pod firmą] “Waldemar Schmidt”. Nie przerywaliśmy pracy. Nagle do lokalu fabryki wtargnął SS-man w otoczeniu Ukrainców. “Alle heraus” brzmiał okrzyk.
Na podwórzu stali już zgrupowani pracownicy szopu “Waldemar Schmidt”. Dołączyliśmy do nich i pod eskortą Ukraińcom poprowadzono nas do Umschlagplatz.
Przed wejściem na plac próbowałem uciec z szeregu. Zauważył mnie [acc.] żydowski policjant i siłą zmusił do powrotu.
Grupę naszą pognano natychmiast w kierunku wagonów. Nie było żadnej “selekcji”. Wszyscy zostali załadowani. Po kilku minutach pociąg ruszył.
Wagon, w którym się znajdowałem był natłoczony ludźmi. Panowały w nim straszliwe duszności wzmagające się z każdą chwilę.
Wraz z ruszeniem pociągu zapanowało [WRITER “B”]
w wagonie głębokie przygnębienie. Myśl o bliskiej śmierci opanowała wszystkich i wzbudziła uczucia przerażenia. Ze wszystkich stron wagonu rozlegały się słowa modlitwy pośmiertny “Kadisz”.

[strona 3]
Po dwóch godzinach jazdy pociąg stanął. Stał przez całą noc. Około północy szedł do wagonu Łotysz z rewolwerem na ręku. Skupił wszystkich z jednej strony wagonu. Pod groźbą kul zażądał wydania mu pieniędzy i kosztowności. Po rabunku Łotysz spuścił wagon starannie zamykając za sobą drzwiczki. Pociąg stał. Dwóch mężczyzn przedarło się [WRITER “A”] do otwartego okienka i wyskoczyło na tor kolejowy. Niemal jednocześnie rozległo się kilka strzałów. Myślałem o ucieczce tą drogą ale nieznośny upał w wagonie odbierał siły i energię potrzebne do utorowanie siebie drogi do okienka. Ludzie w wagonie mdleli i słabli od pragnienia wody i duszności. Z obnoszonych ciał spływał strumieniami pot.
Nad ranem pociąg ruszył. Jechaliśmy długo. Nie wiedzieliśmy nic o kierunku w którym posuwał się pociąg. Po kilku godzinach jazdy do wagonu wszedł SS-man. Uprzejmie i przekonywująco zapewniał że jedziemy do wsi Treblinki na postój - a po segregacji pojedziemy dalej do miejsca pracy. Nawoływał do posłuszeństwa i pracowitości. Pod koniec przemówienia oświadczył, że znajdujemy w bliskości miejsca przeznaczenia.
Niemiec opuścił wagon. Nastrój poprawił się. Umęczeni i spragnieni oczekiwaliśmy końca podróży.

[strona 4]
Nareszcie pociąg zatrzymał się. Drzwiczki wagonu gwałtownie się otwarły i znaleźliśmy się na placu otoczonym ze wszystkich stron drutem kolczastem. W poliku widać było zabudowania i baraki różnej wielkości. Zjawił się SS-man i uszeregował nas w dwóch grupach. W jednej znajdowały się kobiety i dzieci. W drugiej wyłącznie mężczyźni. [WRITER “B”] Po przejściu znaleźliśmy się na podwórzu otoczonym zasiekami z drutów. Po obu stronach wzdłuż podwórza ciągnęły się baraki. Obok znajdowały się dwie tablice z napisami “Achtung Warschauer” niżej widniał regulamin obozu.
Mimo usilnych próśb picia nie otrzymaliśmy. Kobiety zostały wprowadzone do baraku po lewej stronie podwórza, mężczyźni otrzymali rozkaz ustawienia się w pośrodku placu.
Na podwórzu zauważyliśmy trupy i mnóstwo szmat i ubrań. Wszystkich ogarnęła groza. Przeczucie śmierci zawisło w powietrzu. Nikt jednak nie zdobył się na żaden odruch czynu.
Byliśmy sparaliżowani strachem zmęczeniem i głodem.
W pewnym momencie zjawił się SS-man. Przemawiał. Doświadczył, że wszyscy otrzymany pracę i jedzenie, żeby się nie obawiać - ci - powiedział wskazując na na trupy - zginęli bo byli buntownikami.
Wybrał dziesięć osób do pracy i odszedł. Reszcie kazano czekać. Po kilku minutach zjawił się inny SS-man oświadczył że potrzeba mu 60-ciu ludzi do pracy. Mimo zmęczenia wszyscy zgłaszali się ochotniczo. Widząc to Niemiec zaczął przebierać.

[strona 5]
Znalazłem się wśród wybranych. Wyprowadzono nas z podwórza i poprowadzono na plac położony na zabudowaniu. [WRITER “A”] Leżały tam skłębione masy trupów o strasznych twarzach. Byli to poduszeni w wagonach.
Praca nasza polegała na zanoszeniu ciał do dołów w pobliżu. Praca była straszna. Maski trupów były siwo-czarne wydęte, oczy patrzyły dziko, ciała były poplątane i ciężkie. Stanialiśmy się na nogach. Mimo to nie wolno było ani przez chwilę odpoczywać. Gdy Niemiec dostrzegał że ktoś zwalnia tempo pracy rozlegał się wystrzał i jeszcze jeden trup padał na ziemię. [WRITER “B”]
Liczba osób pracujących poczęła się zmniejszać. Czułem się coraz gorzej. W pewnym momencie poczułem że grozi mi omdlenie. Szukałem ratunku.
Korzystając z chwilowej nieuwagi Niemca, posunąłem się pod pobliski barak, obok którego leżały ogromne stosy ubrań. Ukryłem się w nich. Dobiegały mnię [=mnie] okrzyki Niemca i odgłosy strzałów. Potem zapanowała cisza. Minęła godzina. W pobliżu zapanował ruch. Uchyliłem nieco szmat i wyjrzałem. Na placu stała grupa złożowa z kilkudziesięciu ludzi. Nie było wśród nich moich towarzyszy pracy. Ostrożnie wydostałem się z pomiędzy szmat i zbliżyłem się do nich.
Okazało się że jest to nowa grupa wybrana z pośród zwieżego [=zwierzego] transportu. O ludziach, którzy tu poprzednio pracowali nikt nic nie wiedział. Rozmowa nasza przerwało zjawienie

[strona 6]
się SS-mana i kilku Ukrainców. Kazano nam ruszyć. Poprowadzono nas do bocznicy kolejowej. Na szynach stał pociąg a wielkich rosyjskich wagonach. [wrong case, or missing preposition, and/or incomplete phrase]. Transport pochodził z Międzyrzeca. Wagony były pełne poduszonych [NB: The writer uses this word more than once, but I think the word uduszonych is more correct, or else podduszonych, but that would mean only partially suffocated]. Języki trupów wywieszone, wargi białe, oczy wyłażące z orbit.
Kazano nam opróżniać wagony. W jednym z nich znajdowało się żywe kilkuletnie dziecko.
“Pic!” [=pić] błagało strasznym głosem. Ale nikt nie miał wody. Byliśmy straszliwie spragnieni. Niemcy przyrzekli nam że po zakończeniu pracy dostaniemy wodę i zupę.
Jeszcze długie godziny męki i przerażenia i pragnienia. Straszliwym wysiłkiem woli zmuszałem się do pracy. Plecy straszliwie bolały przy najsłabszym przegięciu tułowia, usta i wnętrzności stanowiły jedną, spragnioną kropli chłodu, ranę.
Nareszcie koniec.
Ustawiamy się w szeregu. Zjawiają się kubły wody. Każdy otrzymuje kubek wody. Czuję, że wstępuje we mnie [loc] życie, że powoli uświadamiam sobie, że jestem człowiekiem, że żyję, czuję i myślę.
W ślad za tym przyszło - stłumione chwilową ulgą odczucie straszliwej rzeczywistości. Wiedzieliśmy wszyscy, że po ukończeniu pracy dana grupa robotników idzie na śmierć ;“na szmelc” jak określano tragiczny koniec setek tysięcy ludzi. Rzeczywiście, po jakimś czasie sformowano nową grupę robotników. Rozmyślałem gorączkowo nad tym, jakby wydostać się z grupy mojej przeznaczonej już na śmierć. Usiłowałem połączyć się z ludźmi przybyłymi do pracy z karnego obozu “Treblinki Jeden” w odróżnieniu od obozu śmierci, zwanego “Treblinkami dwa”.

[strona 7]
Nie zgodzili się jednak, tak bardzo bali się o siebie, że bezlitośnie wypchnęli mnię [=mnie] ze szeregów. Wracając na plac spostrzegłem na ziemi złotą monetę dwudziestodolarową. Podniosłem ją i zbliżyłem się do ukraińskiego wartownika, [który] za wręczone mu złoto zgodził się przepuścić mnię [=mnie] do położonej nieopodał [=nieopodal] ubikacji. Przesiedziałem tam długie godziny. Na placu odbyła się tym razem selekcja, która polegała na tym, że część ludzi przeznaczono do natychmiastowej śmierci od kuli, pozostałych odprowadzono do łaźni. Dochodziły mnię [=mnie] odgłosy strzałów, przekleństwa Ukraińców, straszne krzyki mordowanych. Drżałem febrycznie na całym ciele - mimo, że wrażliwość na krew i trupy zmalała już. Słysząc strzały, człowiek mimowolni [=mimowolnie] cieszył się, że jeszcze żyje, że ta kula przeznaczoną była dla innego.
Egzekucja na placu dobiegła końca. Przeczekałem jeszcze czas jakiś i wyszedłem. Na ziemi we krwi walały się ciała. Przeznaczeni do wykąpania się czekali swojej kolei - większość znieruchomiała w osłupieniu apatii, w grozie nieludzkiej, ponad siły. Inna grupa robotników, utworzona ze świeżo przybyłego transportu, czekała na odstawienie jej na miejsca pracy.
Niespostrzeżenie zbliżyłem się do niej. Dowodzący grupą był Żydem z Wiednia. Rozmawiałem z nim po niemiecku. Paniczny strach nie zastąpił [w nim?] jeszcze innych uczuć: współczucia, poczucia solidarności w położeniu w jakim znaleźliśmy się wszyscy. Pozwolił na przystanie do jego grupy. Przyłączyłem się do nich, ale w tej chwili, poznał mnię [=mnie] Niemiec schwycił za kołnierz ubrania i kopiąc, chciał odprowadzić do grupy skażonych [=skazanych] na śmierć. Uratowała mnię [=mnie] znajomość języka niemieckiego i wstawiennictwo Wiedeńczyka.

[strona 8]
Znów cudem prawie uszedłem śmierci.
Przeznaczono nas do pracy w magazynach. Polegała ona na przeszukiwaniu olbrzymiej ilości ubrani i sortowaniu znalezionych kosztowności. Spędziliśmy przy niej 8 dni - w ciągu tego czasu nie nadchodziły transporty ludzi do obozu. Nastąpiła chwilowa stabilizacja naszego życia robotników obozowych. W ciągu tego czasu poznałem obóz i dowiedziałem się nieznanych mi dotychczas szczegółów: na olbrzymim placu otoczonym zasiekami z drutu kolczastego znajdują się magazyny na ubrania, baraki dla załogi obozu i dla robotników, puste przestrzenie dla skupienia ludzi i miejsca przeznaczone na egzekucję przez rozstrzeliwanie. Ale najwięcej może miejsca zajmują doły. Zanim zaczęto zwozić tu ludność dniem i nocą pracowały tu kopaczki, ryjąc ziemię, przygotowując groby milionom ludzi.
Od środkowego placu przez las wiedzie droga ku łaźni. Jest to niewielki budynek ukryty w zaroślach zamaskowany zieloną siatką umieszczoną na dachu. Sądzeni do łaźni ludzie rozbierają się w drodze do naga, oddając poszczególne części specjalnie do tego przeznaczonym robotnikom, rozstawionym po drodze. Za opieszałość lub niedokładność, np. w złożeniu ubrania eskorta bije ich okrutnie i w szczególnych wypadkach na dany przez Niemca znak, strzelają Ukraińcy. Te, znaczące drogę do miejsca kaźni, ciała są sprzątane szybko przez robotników. Wypadki te zresztą są rzadkie - pędzeni tu ludzie nie są już tak zrezygnowani ogłuszeni i steroryzowani [=sterroryzowani], że odruchy oporu prawie, że się nie zdarzają.

[strona 9]
Do łaźni wpuszcza się naraz 800-1000 ludzi. Nikt ze nas, robotników, nie wiedział dokładnie w jaki sposób jest śmierć. Wydawało się nam jednak, że wokół łaźni unosi się z trudem uchwytny zapach chloru. Nie pracowałem nigdy przy wypróżnianiu kamery z ciał, wiedziałem jednak, że odnosi się je do pobliskich dołów, gdzie są następnie spalone wraz z wszelki odpadkami obozu.
Przedtym [=przedtem] jednak, w małej budce położonej w pobliżu obok łaźni wyrywa się trupom złote zęby. Pracują przy tym specjalnie uprzywilejowani robotnicy - grabarze, bez zresztą przeznaczeni do tej samej śmierci przy zadawaniu której asystują. Wiedzieliśmy wszyscy, że praca, której chwytaliśmy jak deski ratunku przedłuża tylko mękę oczekiwania na śmierć w potwornej grozie obozu. Nadzieja ratunku, nadzieja ucieczki była zupełnie znikoma.
Są w obozie robotnicy odznaczeni żółtymi lub czerwonymi łatami. Tacy mają lepszy wikt i lepszy barak oraz zawodną nadzieję dłuższego życia. Kobiety zatrudnione w barakach dla załogi pracują tam stale od początku istnienia obozu. Wszelkie w ogóle prace na terenie obozu wykonywują [=wykonują] Żydzi. Załoga obozu składa się z kielkudziestu [=kilkudziesięciu] Niemców i stukilkudziesięciu Ukrainców.
My stanowiliśmy grupę zwykłych robotników. Spaliśmy w baraku na gołej ziemi, otrzymywali lizy liche zupy w ciągu dnia. Mieliśmy możność gromadzenia olbrzymich ilości pięniędzy i kosztowności pozostawionych w ubraniach wymordowanych. Sam zakopałem w obozie około kilograma złota, z myślą o tym, aby nie dostało się ono na ręce Niemców.

[strona 10]
Ale gromadzenie skarbów było bardzo bezcelowe. Wiedzieliśmy: przyjdzie chwila, gdy zostawimy ubrania w drodze przez zielony lasek, w drodze do kaźni.
Minęło osiem dni. Przybył nowy transport wysiedleńców z Warszawy. Na placu dokonano nowej selekcji w grupie: wraz z innymi wydarło z niej dwóch towarzyszy moich ustawionych obok mnie [loc] z prawy i lewej strony. Ja pozostałem znowu. Znowu wydarłem się śmierci.
W nowej grupie robotników praca polegała na tym odbieraniu części ubrań. Ja odbierałem buty kobietom które natychmiast po przybyciu były kierowane do łaźni. Bito mnię [=mnie] przy tej pracy gdy przyjmowałem niezwiązane buty. Bito kobiety, które ich nie związały. Bił Niemiec - z sadyzmym długo.
W krótki czas potem, miała nastąpić ponowna segregacja. Byłem przeświadczony o tym, że to już koniec, że nie można tym razem ufać ślepemu losowi, przypadkowi, który mnię [=mnie] chronił dotychczas. Tego wieczoru, poprzedzającego przypuszczalną egzekucją, wszyscyśmy - skazanej - długo w noc nie spali, mimo zmęczenia pracą. Płakałem. Tyle razy cudem unikałem śmierci, że nie mogłem pogodzić się z myślą o poddaniu się. Rezygnacja i apatia nie miały do mnie [gen] przystępu ale opanowała mnię [=mnie] szalowa, bezsilna rozpacz. Jeden z towarzyszy uspokajał mnię [=mnie]. On pogodził się ze śmiercią swoją jako jednostki w milionowej masie skazańców. Ja nie potrafiłem. Nie chciałem.
Następnego dnia stanęliśmy do segregacji na środkowym placu w obozie.

[strona 11]
Z chwilą jednak odstawienia na bok, pierwszej, przeznaczonej na śmierć grupy ludzi, zdarzył się wypadek niezwykły: jeden z towarzyszy (był to obywatel argentyński wzięty bezprawnie
z całą rodziną) oderwał się od grupy, szybkim krokiem zbliżył się do Niemca, dokonywującego [=dokonującego] selekcji i jednym ruchem zatopił mu w plecach nóż. Niemiec spał na ziemię, ale rozwścieczeni Ukraińcy łopatami usiekli na krwawą miazgę naszego towarzysza.
Chwile, które potem nastąpiły, były straszne. Przerażeni Niemcy pochowali się w barakach pozostawiwszy jednak zwyrodniałym Ukraińcom rozkaz dokonywania pogromów. Rozpoczęły się rzezie grupy pracujących rozstrzeliwano każdego wieczora. Krew płynęła strumieniami.
Od razu po wypadku, korzystając z szalonego zamieszania ukryłem się w stercie ubrani [=ubrań]. Potem udało mi się połączyć z grupą robotników napełniających wagony ubraniami. Wiedziałem już jednak, że nie ma czasu na namysłu, że to są ostatnie dni lub nawet godziny pozostałych przy życiu w obozie i byłem zdecydowany za wszelką cenę pojąc probę ucieczki.
Zamierzałem schować się w wagonie z ubraniami. Zadanie było niełatwe. Robotnicy przy wagonach byli liczeni i brak jednego z nich obciążał odpowiedzialnością wszystkich pozostałych. Udało mi się wreszcie nakłonić towarzyszy do tego, aby pomogli mi w okryciu się olbrzymią ilością ubrań w wagonie. Wraz ze mną ukryli się dwaj mężczyźni - ojciec i syn. Na miejsca nasze udało nam się przyłączyć do grupy mężczyzn sprowadzonych z placu zagrzebany w ubraniach, w niezwykłem zapięciu nerwów oczekiwałem tego co nastąpi.

[strona 12]
W krótce szarpnięte drzwiczki otworzyły się. Czuliśmy jak czyjaś ręka przerzuca ubrania w poszukiwaniu ukrytych, dostrzegaliśmy silne błyski reflektora. Czekaliśmy z zamarłymi sercami, ale na wszystko gotowi.
Trzask zamykanych drzwiczek oznajmił koniec udręki. Rozległ się wystrzał: widocznie poszukiwania w sąsiednim wagonie nie przyniosły osiągnęły pożądany skutek. Jakiś czas jeszcze stał pociąg rozlegały się wystrzały.
Wreszcie silne szarpnięcie: pociąg ruszył. Ochłonęliśmy - byliśmy uratowani. Ale cóż dalej?
Nie wiedzieliśmy w jakim kierunku podąża pociąg, ale wiedzieliśmy, że nie wolno nam dojechać do miejsca jego przeznaczenia. Wyczekawszy chwili gdy pociąg zwolnił biegu wyskoczyłem przez okienko w nieznaną przestrzeni. Oszołomiło mnię [=mnie] świeże powietrze nocy. Przez chwilę rozkoszowałem się gwałtownie poczuciem swojej wolności. Znikł koszmar minionych dni lecz jakże szybko miał powrócić wraz z innym: koszmarem przyszłości.
Zaczęła się uciążliwa i długa wędrówka. W drodze znikąd nie było pomocy. Chłopi odmawiali nie tylko noclegi i pożywienia ale nawet wskazówek. Wędrowaliśmy nocami a w dzień spali pod gołym niebem, w przydrożnym rowie. W smutny sposób rozstałem się z mymi dwoma towarzyszami:

[strona 13]
Chłop, u którego chcieliśmy zanocować zmiarkowawszy, że mamy pieniądze rozdzielił nas podstępnie, twierdząc że boi się i musi pojedyńczo [=pojedynczo] prowadzić nas do chaty. Ruszyłem pierwszy. W lesie obrabował mnię [=mnie] i straciłem około 50,000 zł wyniesionych z obozu. Pozostawił przy mnie [loc] papiery wartościowe, których wartości nie rozumiał (ocaliłem jeszcze drogie kamienie ukryte w pudełko do zapałek) i puścił wolno w nieznaną drogą.
Dotarłem do miasteczka Stoczek, gdzie przez miesiąc żyłem ze sprzedaży kosztowności. Gdy w Stoczku szerzyć się zaczęły pogłoski o mającym nastąpić wysiedleniu, opuściłem pewnego wieczoru miasteczko i puścili się do lasu. Obudziły mnię [=mnie] rankiem odgłosy strzelaniny, znamionujące, że miasteczko jest otoczone.
W lesie spotkałem wielu uciekinierów z okolicznych miasteczek. Żyliśmy w lesie, ukrywaliśmy się w czasie obław w wykopanych przez siebie i zamaskowanych dołach, płacili grubo za dostarczaną żywność. Pozostawaliśmy jednak na danym terenie tak długo tylko dopóki nie wiedzieli o tym mieszkańcy okolicy, szczególnie wójtowie lub sołtysi. Żyliśmy życiem koczowniczym ale, gdy położenie stało się bez wyjścia, zdecydowałem się na powrót do Warszawy. Szczęśliwy powrót, tym razem bez przygód, zawdzięczam jednemu z chłopów i jego rodzinie - a był to jedyny z jakim się zetknąłem wypadek udzielenia pomocy Żydowi przez chłopa.
Po przybyciem do Warszawy, przebywałem przez jakiś czas w mieszkaniu rodziny tego samego człowieka przy ulicy Złotej, ale, nie chcąc nadużywać gościnność obcych mi ludzie, pożegnałem się z nimi i dnia…[End]

Pages 14- 17. [The last few pages contain a map key and map of the camp.]

zasieki z drutu kolczastego
las

1. Tor kolejowy
2. Bocznica - Stacja Treblinki
3. Barak na ubrania
4. Barak dla robotników żydowskich
5. Tablice
6. Barak do rozbierania się
7. Droga do kaźni
8. Budynek łaźni
9. Budynek przeznaczony na krematorium
10. Doły
11. Barak grabarzy
11. Barak Ukrainców
13. Barak uprzywilejowanych robotników żyd
14. Barak załogi
a. Pomieszczenie rzemieślników
b. [blank]
c. Kuchnia żydowska
d. [blank]
e. [blank]
15. Barak załogi niemieckiej
a. Wartownia Ukrainców
b. Sypialnia Niemców
c. Sypialnia Niemców
d. Kuchnia niemców
16. Obserwatory
s
szlafrok
Posts: 7
Joined: Sun Oct 12, 2025 8:13 pm

Re: Abraham Krzepicki

Post by szlafrok »

Here is the correct declension:
grammar 1.pdf
(199.9 KiB) Downloaded 6 times
p
pilgrimofdark
Posts: 219
Joined: Sat Aug 09, 2025 7:46 pm

Re: Abraham Krzepicki

Post by pilgrimofdark »

This is great, thank you again! I've tried some handwriting transcription software, but they're pretty useless. Transcribing this isn't easy or fast, so I appreciate it.

I found the official English translation a while ago from the Ringelblum archive, having an independent transcription allows us to identify what they've changed.

There is one anachronism, and they added some information to one passage.

Anachronism
Polish: Wiedzieliśmy wszyscy, że po ukończeniu pracy dana grupa robotników idzie na śmierć ;“na szmelc” jak określano tragiczny koniec setek tysięcy ludzi.

AI English: We all knew that after completing their work, a given group of workers would go to their deaths; “to the scrap heap,” as the tragic end of hundreds of thousands of people was described.

Official: We all knew that after finishing work the given group of labourers would be killed, ‘binned’, as the tragic end of the thousands of people was dubbed.
At the time Krzepicki is said to have been there, there was not yet time for "hundreds of thousands" of dead. In fact, from Krzepicki's vantage point, he wouldn't know how many people had even been sent to Treblinka other than the few thousand who were there during his purported 18 days. And he reports days without transports, too.

Alteration
Polish: Wraz ze mną ukryli się dwaj mężczyźni - ojciec i syn. Na miejsca nasze udało nam się przyłączyć do grupy mężczyzn sprowadzonych z placu zagrzebany w ubraniach, w niezwykłem zapięciu nerwów oczekiwałem tego co nastąpi.

AI English: Two men hid with me—a father and son. We managed to join a group of men brought from the square, buried in clothes. In an unusual state of nervous tension, I waited for what was to come.

Official: Two men, a father and son, hid with me. We managed to find substitutes* — men fetched from the square joined the group in our stead. [* footnote: Information lacking in doc. 22.]
It's not clear why they would add this. Maybe it's in the longer Yiddish version, but at least they admit in the footnote that they added it.

Overall, I'm finding AI translators (Google & DeepL) to be reasonably accurate, and they often read well. Definitely need some proofreading, though.
s
szlafrok
Posts: 7
Joined: Sun Oct 12, 2025 8:13 pm

Re: Abraham Krzepicki

Post by szlafrok »

This always happens. I proofread, but still miss stuff. I left out a period and a capital "Z" at the top of page 12.

It should better read:

"Zamierzałem schować się w wagonie z ubraniami. Zadanie było niełatwe. Robotnicy przy wagonach byli liczeni i brak jednego z nich obciążał odpowiedzialnością wszystkich pozostałych. Udało mi się wreszcie nakłonić towarzyszy do tego, aby pomogli mi w okryciu się olbrzymią ilością ubrań w wagonie. Wraz ze mną ukryli się dwaj mężczyźni - ojciec i syn. Na miejsca nasze udało nam się przyłączyć do grupy mężczyzn sprowadzonych z placu. Zagrzebany w ubraniach, w niezwykłem zapięciu nerwów oczekiwałem tego co nastąpi."

So, something like:

I intended to hide myself in a railcar with the clothes. It was not an easy task. The workers at the cars were counted and if one of them was missing all the others were held responsible. I finally succeeded in persuading my comrades to help me in hiding in a large amount of clothes in a railcar. Two men hid with me - a father and son. We managed to attach to the group (I assume to fill out the count) men brought/conducted from the yard/plaza. Buried in clothes, in a highly nervous state, I waited what would come.

My guess would be that the plaza was chaotic and they filled in with new guys so they wouldn't be missed, hence the substitutes.
p
pilgrimofdark
Posts: 219
Joined: Sat Aug 09, 2025 7:46 pm

Re: Abraham Krzepicki

Post by pilgrimofdark »

With the corrections above, I put this on the Wiki here: Account of a Treblinka Escapee (Abraham Krzepicki)

I didn't do a slideshow of all the pages like with the Wiernik handwritten document, but should probably add it. It would help illustrate the different handwriting samples in the document.

edit: added the slideshow for the page scans showing the different handwriting. Adding some of the analysis of the differences in grammar/declension between the two writers might also help add context, although I'm not informed enough to do that.

It's a wiki, so anyone is able to contribute, correct, edit, add more detail, etc.
Post Reply